Od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem usunięcia tapety z pokoju mojej córki.
Tapeta
wprawdzie nie była jeszcze bardzo stara ale musiałam się jej pozbyć z
racji tego, że dość mocno zniszczyła "się" w jednym miejscu. Cudzysłów
przy "się" nie jest przypadkowy:). Nie zniszczyła się oczywiści sama,
pomogła jej moja córka, której łóżko znajdowało się przy ścianie z
tapetą. Drapanie wypukłych wzorów zapewne stało się dla niej alternatywą
dla liczenia baranów lub czymś w tym gatunku :)
Jakby nie było
wydrapała sobie całkiem niezły kawałek, co w pewnym momencie stało się
nie do przyjęcia i po odrzuceniu pierwszego genialnego pomysłu, żeby na
to miejsce przesunąć szafę, pozostało tylko usuniecie całej tapety.
Zwlekałam
z tym dość długo gdyż słyszałam
kilka działających na moją wyobraźnię historii o tym, jak to zrywanie
tapety przeradzało się w prawdziwy horror ze szpachelką przez 2 dni w
roli głównej.
Moja
tapeta na domiar złego była jeszcze winylowa, nie przepuszczała
wilgoci, więc jej usunięcie jawiło się dla mnie już zupełnym mission impossible.
Zebrałam się wreszcie na odwagę.
Uzbrojona w płyn do usuwania tapet Metylan :
... no i oczywiście fachową wiedzę w tej dziedzinie, pozyskaną gdzieżby indziej jak nie w Internecie.
Fachowe
źródła podawały wprawdzie, że powinnam mieć jeszcze dodatkowo wałek
igłowy, którym należało nakłuć całą powierzchnię winylowej tapety tak
aby wilgoć mogła wniknąć do głębszych warstw. Postanowiłam jednak nie inwestować już w wałek i do tematu podejść kreatywnie, nakłuwając tapetę czymś innym ...... choć jedynym przedmiotem do nakłuwania
jaki przychodził mi do głowy był ostry widelec :)
Na
szczęście do nakłuwania ściany widelcem nie doszło :) Przeddzień
planowanej akcji, późnym wieczorem, postanowiłam odedrzeć próbnie
kawałek tapety. Okazało się, że pierwsza winylowa warstwa świetnie się
oddziera. Tapeta schodziła tak łatwo, że samo zrywanie stało się niemal
wciągające. Po jakichś 20 minutach usunęłam całą wierzchnią warstwę a na
ścianie została mi tylko spodnia, papierowa warstwa, pod którą był
klej.
Była już dość późna godzina, ale podbudowana pierwszym sukcesem postanowiłam jeszcze sprawdzić jak działa płyn Metylan.
Rozcieńczyłam
go w stosunku : 1 nakrętka na 2,5 litra wody, przelałam do butelki ze
spryskiwaczem i spryskałam fragment ściany. Po 10 minutach ( karta
techniczna mówi o 15 minutach ) tapeta odklejała się bez najmniejszego
problemu.
Znowu, już po raz drugi tego wieczoru, strasznie mnie to wciągnęło :)
Spryskiwacz
zmieniłam wprawdzie na gąbkę, żeby za bardzo nie rozchlapywać i po
około pół godziny miałam idealnie gładką ( choć trochę jeszcze mokrą i
klejącą ) ścianę i to bez użycia naszej przesławnej szpachelki.
Przed
usunięciem tapety wielokrotnie zarzekałam się, że nigdy więcej żadnych
tapet. Dwa dni po mojej szybkiej akcji usunięcia tapety, wybrałam się
do marketu budowlanego i wróciłam z ....
trzema rolkami nowej tapety pod pachą :)
Wciągające zrywania najwyraźniej jeszcze przede mną :)