środa, 7 maja 2014

Usuwanie tapety

Od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem usunięcia tapety z pokoju mojej córki.
Tapeta wprawdzie nie była jeszcze bardzo stara ale musiałam się jej pozbyć z racji tego, że dość mocno zniszczyła "się" w jednym miejscu. Cudzysłów przy "się" nie jest przypadkowy:). Nie zniszczyła się oczywiści sama, pomogła jej moja córka, której łóżko znajdowało się przy ścianie z tapetą. Drapanie wypukłych wzorów zapewne stało się dla niej alternatywą dla liczenia baranów lub czymś w tym gatunku :)
Jakby nie było wydrapała sobie całkiem niezły kawałek, co w pewnym momencie stało się nie do przyjęcia i po odrzuceniu pierwszego genialnego pomysłu, żeby na to miejsce przesunąć szafę, pozostało tylko usuniecie całej tapety.
Zwlekałam z tym dość długo gdyż słyszałam kilka działających na moją wyobraźnię historii o tym, jak to zrywanie tapety przeradzało się w prawdziwy horror ze szpachelką przez 2 dni w roli głównej.
Moja tapeta na domiar złego była jeszcze winylowa, nie przepuszczała wilgoci, więc jej usunięcie jawiło się dla mnie już zupełnym mission impossible.

Zebrałam się wreszcie na odwagę.

Uzbrojona w płyn do usuwania tapet Metylan :

 szpachelkę :



 ... no i oczywiście fachową wiedzę w tej dziedzinie, pozyskaną gdzieżby indziej jak nie w Internecie.

Fachowe źródła podawały wprawdzie, że powinnam mieć jeszcze dodatkowo wałek igłowy, którym należało nakłuć całą powierzchnię winylowej tapety tak aby wilgoć mogła wniknąć do głębszych warstw. Postanowiłam jednak nie inwestować już w wałek i  do tematu podejść kreatywnie, nakłuwając tapetę czymś innym ...... choć jedynym przedmiotem do nakłuwania jaki przychodził mi do głowy był ostry widelec :)

Na szczęście do nakłuwania ściany widelcem nie doszło :) Przeddzień planowanej akcji, późnym wieczorem, postanowiłam odedrzeć próbnie kawałek tapety. Okazało się, że pierwsza winylowa warstwa świetnie się oddziera. Tapeta schodziła tak łatwo, że samo zrywanie stało się niemal wciągające. Po jakichś 20 minutach usunęłam całą wierzchnią warstwę a na ścianie została mi tylko spodnia, papierowa warstwa, pod którą był klej.
Była już dość późna godzina, ale podbudowana pierwszym sukcesem postanowiłam jeszcze sprawdzić jak działa płyn Metylan.
Rozcieńczyłam go w stosunku : 1 nakrętka  na 2,5 litra wody, przelałam do butelki ze spryskiwaczem i spryskałam fragment ściany. Po 10 minutach ( karta techniczna mówi o 15 minutach ) tapeta odklejała się bez najmniejszego problemu.
Znowu, już po raz drugi tego wieczoru, strasznie mnie to wciągnęło :)
Spryskiwacz zmieniłam wprawdzie na gąbkę, żeby za bardzo nie rozchlapywać i po około pół godziny miałam idealnie gładką ( choć trochę jeszcze mokrą i klejącą ) ścianę i to bez użycia naszej przesławnej szpachelki.

Przed usunięciem tapety wielokrotnie zarzekałam się, że  nigdy więcej żadnych tapet. Dwa dni po mojej szybkiej akcji usunięcia tapety, wybrałam się do marketu budowlanego i wróciłam z ....

trzema rolkami nowej tapety pod pachą :)

Wciągające zrywania najwyraźniej jeszcze przede mną :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz